Pielgrzymi wojskowi w drodze na Jasną Górę – wyjście z Warszawy
PIERWSZEGO DNIA 31. PIESZEJ PIELGRZYMKI ŻOŁNIERZY NA JASNĄ GÓRĘ ŻOŁNIERZE MIELI DO POKONANIA NAJDŁUŻSZY, LICZĄCY NIEMAL 40 KM ODCINEK DROGI.
„Szare niebo nie przestaje siać deszczykiem a grozić ulewą” – napisał Władysław Reymont w reportażu „Pielgrzymka do Jasnej Góry” z 1895 r. I właśnie tak wyglądały pierwsze godziny wędrówki w kierunku Częstochowy.
Po opuszczeniu spowitej chmurami Starówki, żołnierze znaleźli się na Woli. Budzące się miasto witali pieśnią „Armia Pana”. Zbliżając się do Pomnika Ofiar Rzezi Woli, uczcili minutą ciszy ofiary tej zorganizowanej akcji eksterminacji ludności cywilnej z czasów Powstania Warszawskiego. Jeden z żołnierzy wysunął się z maszerującej kolumny, podbiegł pod monument i zapalił znicz za pomordowanych.
– To jest symboliczny znak, hołd dla wszystkich, dzięki którym możemy dziś mówić w języku polskim – wyjaśnił Krzysztof z 9. Olsztyńskiego Batalionu Dowodzenia (16 DZ).
Jeszcze przed pierwszym postojem z poczęstunkiem w parafii Objawienia Pańskiego w Bliznem k. Warszawy z nieba lunął deszcz.
– Parafianie od 6 rano modlili się o dobrą pogodę dla pielgrzymów. Jak widać, Pan Bóg ma jednak swoją wizję tego, co dla nas dobre, więc dziękujmy mu i za deszcz – żartował proboszcz ks. kan. Marian Rowicki.
Wśród bliźnieńskich parafian była Maria-Krystyna Kozłowska, córka żołnierza niezłomnego, która nie kryła wzruszenia na widok polskiego munduru kłaniającego się Bogu i podążającego do Matki. Jej ojciec, mjr Marian Kozłowski (1915–1986), pseudonim „Lech Przemysław”, „Dąbrowa”, „Opoka”, oficer Narodowych Sił Zbrojnych, wielokrotny więzień ubeckich katowni, nauczył ją, że w działaniach bojowych i wśród prześladowań najważniejszy jest Bóg. – Święty Augustyn powiedział, że kto traci Boga, traci wszystko. W czasie walki, gdy nieprzyjaciel jest blisko, ważne, byśmy czuli, że Bóg jest jeszcze bliżej. Wtedy przychodzi mądrość, opanowanie, rozwaga, cierpliwość. Tak wygrywa się bitwy. Dobrze jest też czuć obecność Matki Bożej, która otacza swe dzieci macierzyńską opieką. Po każdej wygranej walce warto wtulić się w Jej ramiona i odetchnąć z ulgą – powiedziała Maria Kozłowska, żegnając żołnierzy.
W strugach deszczu rozbrzmiały rozmowy. Młodszy chorąży Keith Albaugh uczestniczy w Pieszej Pielgrzymce Żołnierzy już po raz drugi. Poprzednio był na niej w 2016 r. – To było jedno z najbardziej poruszających doświadczeń mojego życia. Moja relacja z Bogiem była wtedy w rozsypce. W zasadzie straciłem wiarę. W czasie pielgrzymki dano nam w prezencie książeczkę religijną („Polsko-angielski modlitewnik żołnierza” – przyp. red.). Zacząłem wertować zawarte w niej treści. Wtedy nagle odczułem, że Jezus idzie tuż za mną, że jest na każdym kroku, dodaje mi otuchy i sił. Poczucie Jego obecności nie zmieniło się we mnie aż do dziś – wyznał żołnierz Gwardii Narodowej stanu Illinois.
W przypadającą w 2024 r. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego w programie duchowym pielgrzymki jest dużo odniesień do bohaterskiego czynu sprzed 80 lat. Po południu ks. płk Stanisław Garbacik wygłosił konferencję o gen. dyw. Januszu Brochwiczu–Lewińskim pseudonim „Gryf”.
– Życie „Gryfa” uczy nas postawy wymagania od siebie, a także od swoich podwładnych podnoszenia wiedzy w rzemiośle wojskowym, dbania o zdrowie i tężyznę fizyczną. I my poprzez dzisiejszy trud w deszczu, modlitwę i katechezę możemy kształtować w sobie postawę obowiązkowości, solidności w wykonywaniu postawionych zadań, co przełoży się na codzienną służbę po powrocie z pielgrzymki. W duchu „Gryfa” jako żołnierz patrzę w przód i pytam, co mogę jeszcze zrobić, jakie wymagania postawić sobie w zakresie kwalifikacji wojskowych, sprawności fizycznej, rozwoju osobistego – powiedział ks. płk Garbacik.
W szeregach polskiej armii służy coraz więcej kobiet, dlatego w tym roku część programu duszpasterskiego pielgrzymki została poświęcona biblijnym niewiastom. Siostra Krzysztofa Kujawka ze zgromadzenia sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej wygłosiła konferencję o Najświętszej Maryi Pannie. – Podczas Zwiastowania Maryja została postawiona w sytuacji, której nie zaplanowała, a mimo to powiedziała „tak”. Jej postawa uczy nas, że warto być otwartym na znaki, które daje nam Bóg. Są one dobre, nawet gdy nie są wedle naszego zamysłu – powiedziała siostra.
Pierwszy dzień pielgrzymki zakończył się na obozowisku w Gawartowej Woli ok. godziny 19. Nie dla medyków: cztery zespoły – lekarz, ratownicy medyczni, farmaceuta, fizjoterapeuta – udali się na spoczynek dopiero po g. 23. – Opady deszczu w godzinach porannych spowodowały sporo infekcji grypopodobnych, było dużo bąbli, otartych stóp, zmian skórnych – tłumaczyła por. Katarzyna Marczyk z 28 WOG w Siedlcach, główny lekarz pielgrzymki.
– Użyję obrazu Góry Tabor i Góry Golgoty – podsumował pierwszy dzień pielgrzymowania ks. płk Garbacik i wyjaśnił „Górą Tabor była dla nas uroczysta Msza św. z biskupem Wiesławem Lechowiczem, euforia, entuzjazm, z jakimi wyszliśmy z Warszawy, żegnani przez tłum jej mieszkańców. Potem pojawił się jednak trud, deszcz, który odczuliśmy szczególnie w wojskowym obuwiu. Kolejne odcinki pokazały nam, że wchodzimy na Golgotę” – skomentował kapelan.
Dalsza droga do Częstochowy potrwa jeszcze 9 dni.
ordynariat.wp.mil.pl